Maria i Marek byli małżeństwem prawie 5 lat. Mieli jedno dziecko. Okazało się, że mąż jest obrażalski. Przez długi czas ich relacje były napięte. Mąż obrażał się na każdy drobiazg i przez tygodnie nie rozmawiał z żoną. Na początku Maria poddawała się manipulacjom, zawsze biorąc winę na siebie, ale z czasem zrozumiała, że po prostu nią manipulują. Usiąść do stołu negocjacyjnego można było tylko po tym, jak ona zrobi krok, ale już miała dość niekończących się upokorzeń i dziecięcego zachowania męża.
Chociaż to było trudne, Maria postanowiła podjąć zdecydowane kroki: albo sytuacja się zmieni, albo się rozstaną. Tym razem manipulacją zajmowała się teściowa. Jej zdaniem było niewygodnie i wstyd rozstawać się z takiego powodu, a problem leżał właśnie w żonie; jeśli ktoś miał się zmienić, to była żona syna, z powodu której często się obrażał.
Tak minęły kolejne 3 lata. W tym czasie Maria nawet zaszła w ciążę, mając nadzieję, że narodziny dziecka zmienią ich życie i mąż w końcu złagodnieje. Jednak Marek nie tylko nie dorósł, ale z czasem stał się jeszcze bardziej obrażalski. Teraz przez miesiące nie rozmawiali, a teściowa nadal oskarżała synową, aż Maria, wpadając w ciężkie psychiczne cierpienia, postanowiła odejść od męża.
Chociaż trudno było zostać samemu z dziećmi i to było ciężkie dla ich pełnej rodziny, postanowiła, że rozstanie to lepsza opcja niż wychowywanie ich w ciągłych konfliktach.
Nawet będąc w ciąży, nie zatrzymała się i, w głębi duszy mając nadzieję, że mąż pewnego dnia się zmieni, odeszła.
A co byście zrobili na jej miejscu?
P.S.Historia oparta jest na prawdziwych faktach, a z uwagi na pewne okoliczności imiona zostały zmienione.