Kiedy po raz pierwszy założyłam moje nowe baleriny, byłam zachwycona: stylowy model, uniwersalny kolor – dokładnie to, czego szukałam. Ale już po godzinie pięty zaczęły mnie boleć – zapiętek okazał się zbyt sztywny. Wieczorem zrozumiałam, że w tych butach chodzić się po prostu nie da.
Nie jestem w tym sama. Moja sąsiadka – praktyczna i doświadczona kobieta – widząc, jak się męczę, uśmiechnęła się i powiedziała: „Chcesz, opowiem ci pewien stary, ale sprawdzony sposób? Kiedyś nie znosiłam swoich loafersów, a teraz noszę je bez przerwy”.
Zaciekawiło mnie to, i oto co mi doradziła. Okazuje się, że wszystko, czego potrzeba, to trochę oleju rycynowego. Tak, tego samego, którego używa się do pielęgnacji skóry i włosów. Jego właściwości pomagają zmiękczyć naturalną skórę – również tę w butach.
Olej należy lekko podgrzać – nie gotować, wystarczy, że będzie ciepły, by lepiej się wchłonął. Za pomocą wacika lub miękkiej szmatki należy nanieść go do wnętrza buta, tylko w te miejsca, które obcierają, najczęściej zapiętek. Następnie buty trzeba pozostawić na 3–5 godzin w ciepłym miejscu. Kiedy olej się wchłonie, wystarczy delikatnie rozmasować zapiętek palcami. Należy robić to ostrożnie i nie używać zbyt dużej ilości oleju, by nie powstały plamy.
Ten sposób nadaje się tylko do butów wykonanych ze skóry naturalnej. Nie zaleca się stosowania go do obuwia z zamszu, tkaniny czy materiałów syntetycznych. W takich przypadkach lepiej zasięgnąć porady specjalisty. Trzeba też uważać, by olej nie dostał się na zewnętrzną część buta, ponieważ może pozostawić ślady – najlepiej nakładać go wyłącznie od wewnętrznej strony.
Po jednym dniu znów założyłam moje baleriny – i nie poznałam ich. Były miękkie, wygodne, bez żadnych śladów po oleju, a co najważniejsze – bez obtarć. Teraz noszę je niemal codziennie z prawdziwą przyjemnością. Czasem najprostsze rozwiązania okazują się najbardziej skuteczne, a wszystko dzięki zwykłej radzie od dobrej sąsiadki.